Drogi...
Jestem na Ciebie wściekła, jak jeszcze nigdy w życiu. Właściwie to Cię nienawidzę. Jak nigdy dotąd. Jak o tym myślę, to żal mi w głębi serca, że człowiek jest w stanie tak nienawidzić, jak ja teraz. Ale chyba się nie dziwisz? Też zrobiłeś świństwo. Jak można tak komuś zrobić? Za karę, bez kary, po prostu? Z jakiego powodu? Za zasługę? A co trzeba zrobić, żeby na to zasłużyć? Kopnąć psa? Dać komuś brudny widelec? Uderzyć kogoś? Wyzwać? A może kłamać? Zdradzić? Co trzeba zrobić, żeby zasłużyć na coś TAKIEGO? Nie odpowiesz, milczysz. Prawidłowo. Gdybyś mówił, moja nienawiść pęczniałaby, przybierałaby na masie ze zdwojonym tempem. Kiedyś, na samym początku, nawet myślałam o Tobie neutralnie. A nawet zdarzało mi się odkryć Twoją zaletę. Ale gdy zrozumiałam, że i bez Ciebie doszłabym do tego, poczułam Twoją bezwartościowość i bezużyteczność. Kompletną, szczerą niechęć. Teraz tylko szczerze Cię nienawidzę. Gdy o Tobie myślę, zastygam w bezruchu i trudno...