Samotność podczas pandemii
Dawno mnie tu nie było. To nie jest jednoznaczne z tym, że nie miałam nic do powiedzenia. Wręcz przeciwnie. Codziennie układam słowa w zdania, które chciałabym tu napisać, jednak nie mam potem siły tego przekazać. Tak, jakby przestało to przynosić mi ulgę. Przestało to być terapią. Czy to problem wynikający z namnożenia się problemów? Nastał czas pandemii. COVID-19 spędza mi sen z powiek od dwóch tygodni. Mało tego, był czas w styczniu, gdy spędzał mi sen tak samo jak teraz, ale gro ludzi stłamsiło to we mnie i nakazało wziąć się w garść. Zarzuty, że zbyt mocno panikuję, bardzo mnie irytowały. Gdy niespełna dwa miesiące po tym, wirus dość mocno zaraźliwy, zawitał do granic naszego państwa, zamilkłam wymownie. Tylko po to, by zaraz wybuchnąć agresją i panicznym lękiem, pomieszanym z szałem do nieprzytomności. Nastał czas, kiedy młoda osoba, mająca całe życie przed sobą, żałuje, że nie jest starsza i schorowana. Poważnie. Ja wiem, jak to brzmi. Ale myśli o zagrożeniu jaki...