27 grudnia 2015 o 14:30
Dlaczego
choinka nie jest głodna? Bo jodła. To mój i Darii ulubiony suchar. Bo
świąteczny. Ładne są te Święta. Wcale chyba nie przeszkadza mi brak
śniegu. I ptaków. Bo sikorki jednak postanowiły zaprzestać odwiedzin.
Liczę, że gdy zaczną się przymrozki - może sobie o mnie przypomną
chytrusy. Barszcz zrobiłam za słony i pieprzny, w dodatku będąc
konsekwentną - zrobiłam go bardzo gęstego. Na swoją obronę muszę dodać,
że po prostu nieudolnie próbuję zrobić lepszy barszcz niż babciny, a to
niemożliwa zagrywka. Stąd pewnie pech. Szarlotka sypana za to, wyszła mi
obłędnie. Robiłam ją pierwszy raz, chociaż już dawno jadłam ją kiedyś u
Sary. Bez jabłek Mamy nie byłaby jednak tak pyszna...
Największym
prezentem dla mnie była obecność. Obecność drugiego człowieka. Fakt, że
nikogo nie zabrakło. Nikogo tak mocno niezbędnego do życia. Wszystko
tak szybko się zmienia. Przecież nie wiem, jak będzie za rok. Napawa
mnie to niewyobrażalnym lękiem.
Im
bliżej lutego, tym więcej myśli. Codzienność jest całkiem nie
najgorsza. Wszystko jest prawie tak, jak przedtem. Zmieniły się
oczywiście myśli, ale one czasem cichną, gdy codzienność jest
absorbująca. A jest. Bo przecież trzeba sprzątać, jeść, spać, pracować,
tankować, kłócić się, oglądać filmy, czytać książki... Gdzieś pomiędzy
tym wszystkim wyłania się Wiesiek i śmieje się szyderczo - paraliżując
mnie i Przecinka. Jest jakaś stabilność, dojrzałość emocjonalna
pozwalająca na spokój wewnętrzny - taki cichy rozsądek, który mówi - co
ma być - będzie. Ale Wiesiek nie pozwala odprężyć się tak jak dawniej
mogliśmy się odprężyć. Kiedy jedynymi problemami były trasy, gdzie
jechać na wycieczkę, co robić w weekend, jakie kwiatki posadzić w
doniczkach na balkonie, którą sukienkę i jaką marynarkę założyć na ślub
znajomych. Teraz jest Wiesiek. I problemy przewartościowane zostały na
poziom... Który onkolog leci z nami w kulki, jaki przeciwwymiotny jest
skuteczny, gdzie jest płyta z rezonansu magnetycznego.
Marny
żart od losu. Bo odnoszę wrażenie, że to sprawka losu. Przecież ani ja,
ani Przecinek nie prosiliśmy o dodatek do życia w postaci wkurwionych
komórek. Ja durna jestem, ale Przecinek to jedna z inteligentniejszych
postaci ludzkich, jaką znam.
Luty
albo postawi nas na nogi, albo kopnie z całej siły w pupę. Albo
będziemy mieli siły na wszystko, albo wszystko straci dla nas sens.
Komentarze
Prześlij komentarz