Ania i ja - konfrontacja na Sobieskiego.

 23 mar 2016 o 19:48

Wczoraj mieliśmy umówioną randkę z fajnym lekarzem. Fajny jest dla mnie, bo budzi moje zaufanie. Dla Przecinka na tym świecie jeszcze nie ma fajnych lekarzy, On do każdego podchodzi tak samo - z własnej woli nie podejdzie. 

Jeszcze w nocy rozmawiałam z Anią, że wizyta, że nie wiem, czego się spodziewać, że nie wiem, czy przyjmie, bo bywa różnie. Uświadamiała mnie, że mogę czekać długo, kazała uzbroić się w wielki zapas cierpliwości. Tak się nakręciłam, że pół nocy nie spałam. A rano jeszcze umawiałyśmy się z Anią, że jakby co, to na kawę się spotkamy, bo będzie dziś w Warszawie, też ze swoim przyjacielem Wieśkiem. ( Ania ma tego samego dziada co Przecinek, dokładnie ten sam) Obie nie przypuszczałyśmy, że się spotkamy, ale nie na kawie, a w szpitalu... 

Lekarz budzący zaufanie tak samo we mnie jak i  w Ani ściągnął ją do CO. I tak doszło to naszego pierwszego oficjalnego poznania. Po pół roku znajomości internetowej i regularnej (W miarę!) korespondencji guzowo-informacyjno-pocieszycielskiej. 

Usłyszeliśmy z Przecinkiem to, co chyba wydaje się chcieliśmy usłyszeć. To znaczy, że na oko guz stoi. Trzeba wybrać pyszne cukierki do końca i podnieść leukocyty, a potem... A potem niespodzianka. I oby była miła i dobra! 

Ania też dostała niespodziankę. Gratisowy pobyt w szpitalu w IPIN. Tak żeby ta wycieczka do Warszawy nie była zbyt krótka. W całkiem dobrych nastrojach powieźliśmy we trójkę dupy na Sobieskiego. W międzyczasie Przecinek dostał od Anki zapas pocieszeń, motywacji, opierdzieleń i ostrzeżeń, skwitowanych pojęciem "Stare pudło". Stare pudło chyba zrozumiało, bo dziś z kolei usłyszałam, że muszę skupić się na nim, a nie na innych. ( Zazdrocha?! Noł łej!)
No  i dziś Anka zrobiła mi oprowadzkę po IPIN. Nigdy tam wcześniej nie byłam, chociaż sporo znajomych "mózgowych" miało tam operacje, w tym Tusia. Już na wstępie dałam popis, kiedy przerażona podskoczyłam na widok chłopaka z zespołem Tourette'a. Absolutnie nie chciałam tak zareagować, zwyczajnie nie byłam przygotowana na wrzask. Posiedziałyśmy na ciepłym i przytulnym korytarzu  neurochirurgii, a potem dla odmiany  zdecydowałyśmy się na spacer w celu odbycia przez Ankę tomografii komputerowej. Ania dostawszy płytkę z badaniem kategorycznie odmówiła podarowania jej komukolwiek twierdząc, że sama podaruje ją lekarzowi. Dzielnie broniła jej, obawiając się kradzieży. 

Wracając odebrałam telefon. Wiesiek Ani postanowił lekko siknąć krwią. Cechy krwawienia. Pomyślałam - a to dziad. A teraz myślę - ależ Ona silna...
I tak dobrze było wreszcie się spotkać, twarzą w twarz, móc się uścisnąć i pocieszyć patrząc ciepło w oczy, a nie na ekran telefonu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Asiu, zabrakło mi słów.

Smok Magdy

40, które jest 115.