Gaśnica i Mała Ziemiańska

 09.12.2015

Osiedle. Ładne. To, na którym aktualnie mieszkam. Godzina 9:00. Siedzę na kibelku i wykonuję ulubioną czynność. Wydalam mocznik. Siusiam po prostu z błogością na twarzy. Jest cisza i spokój, Przecinek wydelegował swoją pupę do dentysty, pewnie teraz leży z otwartą japą i cieszy się  z uroków życia. Już prawie skończyłam, kiedy do moich uszu dociera przeraźliwy wrzask. Zamieram z gaciami przy kostkach. Włos staje dęba, no bo nikogo nie ma, osiedle, jak mówiłam ładne, do tego ciche, Przecinek i uroki życia...A tu wrzask. To ja podciągam portki czym prędzej zaaferowana i do okna. W międzyczasie podskakuję, bo znowu tajemnicze coś rozrywa japę. Budzi się we mnie Rutkowski, podciągając gacie zrozumiałam, że w razie potrzeby, dla ratowania czyjegoś życia wylecę przed dom z majtkami przy kostkach. Z nosem przy szybie łazienkowej dociera do mnie, że w samych majtkach to ja jednak nie mam zamiaru lecieć ratować kota, który piłuje mordę akurat, kiedy ja sikam. Bez przesady. Show must go on, ale nie dzisiaj. 

Schodząc już do kuchni, żeby zaparzyć herbatę, uświadamiam sobie, że mam nierówno pod sufitem. Albo za dużo kryminałów moje oko przeczytało. Ale wtedy nagle dopada mnie taka błoga i pocieszna myśl, że w byciu wyjątkową i szaloną nie jestem sama. Wczoraj Magda  około 23:00 radośnie zakomunikowała, że gotuje czopki. Ja jeszcze nie gotuje.  Znaczy gotuję, ale na razie indyka, pomidorową, takie tam... Bo gdyby Przecinek odkrył,  że ja Jemu czopki gotuję, to chyba mnie samą by ugotował. Ale... Te czopki mnie pocieszyły. Bo wiecie, to jest tak, że jak się kogoś kocha, to zamiast o 23 spać, to gotuje się temu drugiemu czopki. Nie dowcipne. Dowdupne.  Pozdrawiam, Madziu :))

Byłam dziś w Małej Ziemiańskiej. Bardzo urokliwej kawiarence, która powstała z myślą o ludziach dotkniętych chorobą onkologiczną. I z myślą o imprezach organizowanych w tym klimacie. To jest również zwykła kawiarenka, ludzie z ulicy także mogą się tam spotykać. Byłam już tam wcześniej 21 listopada na wernisażu prac Gosi Ostrowskiej zorganizowanym przez dziewczyny z Onko - Rejsu. Ewa zaprosiła mnie i przemiłą Panią psycholog, by nagrać audycję. Audycja poruszała temat osób wspierających chorych. Trudno byłoby mi teraz opisać o czym dokładnie rozmawiałyśmy. Pomiędzy śmiechem skierowanym do Marcina, który próbował zapanować nad sprzętem, omawiałyśmy przyziemne rzeczy. Kiedy przyzwyczaiłam się już do Rudolfa - czerwonej, dużej gąbki na mikrofonie, miało zacząć się nagrywanie. Zabrano mi jednak sprzed nosa Rudolfa i zamienili na coś szarego, po czym faktycznie zaczęłyśmy rozmawiać już kulturalnie i bardzo ładnie. Dykcja była. Dla mnie to była bardzo ciekawa rozmowa. Zrozumiałam kilka rzeczy. Psycholog - Karolina - uświadomiła mi kilka rzeczy, naprowadzając mnie na nie w rozmowie. Przede wszystkim to była rozmowa trzech kobiet, które analizują emocje. Bardzo dojrzała i serdeczna pogawędka przy zimowej herbacie z goździkami. Dopiero potem była to audycja dla słuchaczy Radia ON. Marcin oczywiście dobierze się do nagrań. Niedługo będzie można posłuchać nas na antenie. Na pewno dam znać. To fajne przeżycie, będę chciała się pochwalić, że w radio mam głos jak koza.

Przecinek na pewno mnie mocno kocha. Objawia to w różne sposoby, najczęściej z czułością wciskając mi palce do nosa. Nie wiem z jakiego powodu. Nos akurat mam wybitnie nieatrakcyjny, bo zwyczajnie krzywy... A dziś to z tymi czułościami przesadził. Po ugotowaniu przeze mnie obiadu stwierdził euforycznie, że ma dla mnie prezent. Z dziką satysfakcją zaczęłam pożerać swój obiad, a Przecinek wtargał coś w worku. Uśmiechnięty wyciągnął...gaśnicę. Tak, przytargał gaśnicę. To tak, żeby kominek miał w domu wroga. Muszę przyznać, że gaśnicy jeszcze nie dostałam w prezencie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Asiu, zabrakło mi słów.

Smok Magdy

40, które jest 115.