Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga

 13 października 2016 o 13:05

Wojtek był miły. Miał zabawny pieprzyk na nosie. I czerniaka z przerzutami do rdzenia kręgowego. Na sali leżał od samego początku pobytu Przecinka w szpitalu. Pierwszą dłuższą rozmowę odbyliśmy, gdy Przecinek brał prysznic. Był niezwykle pogodny, jak na swoją sytuację, która nie była wesoła. Leczenie konwencjonalne już nic Mu nie mogło zaoferować. 

Zabawnie się poruszał. Ponieważ grzebano w kręgosłupie, Jego poruszanie odbywało się krokiem posuwistym. Wyglądał śmiesznie, ale cieszył się, bo z każdym dniem coraz lepiej Mu szło. 

Ostatni raz widzieliśmy się 8 września 2015 roku. W dniu operacji Przecinka. Przyjechał po Wojtka brat, wyglądali identycznie. Poprosiłam Wojtka o numer telefonu. Ucieszył się i oczywiście podyktował mi cyfry. Co jakiś czas pisałam do Niego i pytałam, czy włączono jakieś leczenie, czy coś się dzieje...

Nigdy nie miał dobrych wieści. Opowiadał, że źle się czuje, że przestał chodzić, że coraz mniej ma siły. Nie było przy tym cienia narzekania. To były opowieści, o które prosiłam. Zawsze pytał, jak czuje się Przecinek. Ostatnią wiadomość otrzymałam 21 października. Przepraszał mnie. Okropne samopoczucie męczyło Go już od tygodnia. Przepraszał. Nie musiał. Nie na Niego byłam zła. Potem już nigdy więcej się nie odezwał. Podjęłam dwie próby i zadzwoniłam w odstępie dwóch tygodni. Nikt nie odebrał. Teraz już wiem, że nie żył. Krótko po świętach Bożego Narodzenia zadzwoniłam ponownie. Odebrał mężczyzna, ale to nie był Wojtek. To numer służbowy. Odebrał szef. Chciałam, żeby powiedział mi, kiedy Wojtek odszedł. Nie pamiętał. Podobno poddał się testowanej terapii, ale nie przyniosła żadnego skutku. 21 października to moja umowna data Jego odejścia. 

Pamiętam, że bardzo cieszył się, gdy Mama przyniosła Mu owoce. Za wodę owocową podziękował. Powiedział, że jest w niej cukier, a przecież cukru teraz nie wolno. To przez Niego potem każdy sok i każdą rzecz badałam pod kątem zawartości cukru. 

Wczoraj w starym telefonie czytałam rozmowy z Nim. Zdałam sobie sprawę, że był, kiedy wszystko się zaczynało i wydawało się być niczym złym. Jego brak odbija się echem. Nigdy nie wyglądał na kogoś, kto może umrzeć. Był spokojny i pełny zaufania. Pozbawiony jednak złudzeń. 

Z popielnika na Wojtusia
Iskiereczka mruga
Chodź, opowiem Ci bajeczkę
bajka będzie długa.
Była sobie raz królewna
pokochała grajka
Król wyprawił im wesele
I skończona bajka.
Była sobie Baba-Jaga
Miała chatkę z masła,
A w tej chatce same dziwy
Psst, iskierka zgasła.
Z popielnika na Wojtusia
Iskiereczka mruga
Chodź opowiem Ci bajeczkę,
bajka będzie długa.
Już ci Wojtuś nie uwierzy
Iskiereczko mała.
Chwilę błyśniesz, potem gaśniesz,
Oto bajka cała.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Asiu, zabrakło mi słów.

Smok Magdy

40, które jest 115.