Niedosyt cierpliwości

  29 października 2016 o 00:10

Specjalnie poszedł na pobranie krwi wczoraj, żeby dziś zostać szybciej przyjętym na wizytę. Figa z makiem. Taki pech. Niespodzianka, trochę posiedzieliśmy. Trochę to 3,5 godziny. Ale co to jest? Pewien polityk siedział aż 5 godzin. Nie powinnam narzekać. Takie są realia polskich szpitali. Na początku nawet mnie to dziwiło, teraz tylko irytuje. Zawsze mam w torbie książkę albo gazetę. Dziś jakoś tak wyszło - nie miałam... 

Nic się nie zmieni w tej kwestii. Tak będzie zawsze. Było tak też zawsze. Pan Kalita, który próbował coś wskórać, też nic nie zdziała. Przynajmniej tak myślę ja. Sądziłam, że ruszy trochę ten temat, bo ma większe wpływy. Ale teraz zmieniłam zdanie. To nie jest łatwa do zmiany rzecz. Trzeba by było zacząć od lekarzy, a ponieważ lekarze często mają prywatną alternatywę, publiczne miejsca pracy mają w tyłku. Próbowałam zrozumieć, gdzie jest problem, dlaczego tak jest. Czemu pacjenci wysiadują pod gabinetami długie godziny i zawsze wszyscy są znużeni, pretensjonalni, a lekarze jeszcze się na to oburzają.Kolejka nie ma racji bytu, ludzie wchodzą jak im się tylko podoba, lekarze na to nie reagują. Ktoś czekał 4 godziny na wejście, a przyszedł inny pięć minut temu i od razu go wołają... Myślałam, że to kwestia wyników badań krwi. Minimum 3 godziny czeka się na wynik z laboratorium i dopiero wtedy lekarz prosi pacjenta. Ale skoro Przecinek oddał krew dzień wcześniej i na pewno laboratorium dało odzew, a dziś weszliśmy prawie ostatni...To co o tym wszystkim decyduje?  Czy to lekarz siedzący w tym gabinecie jest leniwy, robi wszystko wolno i leci sobie w kulki? Czy pacjentów jest zbyt dużo, a czas na jednego pacjenta czyli  to przysłowiowe 15 minut to też za mało? I sama już nie wiem, gdzie tkwi problem. Pęka mi głowa od myśli i od widoków. Od widoków ludzi na wózkach, porażonych, z esami floresami na głowie. 

Po  3,5 godziny weszliśmy do gabinetu  i pierwsze co skomentowała Pani doktor to fakt, że Przecinek wygląda nie najlepiej. Uśmiechnął się kwaśno, znacząco i skomentował, że psychicznie to jest u kresu wytrzymałości, bo miał inne plany na ten dzień. I 3,5 godziny pod gabinetem spędziliśmy dla 10 minut podczas których nie załatwiłam NIC. Bo chemioterapii nie dostał ze względu na morfologię, a rezonansu nie umówiłam, bo NIE. O dziwo, zachowałam spokój i nawet dałam radę się uśmiechnąć. 

My damy radę. Poirytujemy się, podenerwujemy się, skomentujemy na głos co chcemy. Ale zagryziemy zęby i wrócimy do domu, zajmiemy się sobą... Ale dostaję spazmów, gdy widzę człowieka zmęczonego, na wózku, z nieobecnym wzrokiem, z widocznym problemem kontaktu, otoczonego opieką ratownika medycznego, który woli robić sobie spacery po Centrum Onkologii, a swojego podopiecznego zostawić na środku korytarza, narażonego na komentarze i przepychanie poirytowanych. Taki człowiek nie powinien czekać. Powinien zostać przyjęty szybciej. 

Dużo śpię. Zasypiam przez myśli. Wygodniej jest usnąć, niż się zadręczać. I chociaż powinnam mieć więcej sił, mam ich coraz mniej.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Asiu, zabrakło mi słów.

Smok Magdy

40, które jest 115.