Pobudka
23 stycznia 2016 o 14:24
Odkryłam
niespodziankę. W styczniu rozpoczęło się moje odreagowywanie września,
października, listopada... Jeszcze w grudniu miałam nastawienie takie,
jak jesienią. Aktywne, energiczne, dosyć "działające". W styczniu
rozpoczęłam zjazd. Wychodzi wszystko, co było uśpione. Stres czynny,
który hamowałam działaniem, który uciszałam zajęciem, teraz może
wyskoczyć i krzyknąć " Tęskniłem". Unormowało się życie codziennie, jest
mniej szpitala, więcej normalności i... jest też czas na to, żeby
zobaczyć, co się stało. Wcześniej nie miałam na to chwili. Wcześniej
były badania, lekarze, szpitale, samochody, tłok. Teraz kurz opadł i
dochodzi do zmysłów świadomość. Wyrzut sumienia drepcze gdzieś z tyłu,
za mną. Czy zrobiłaś wszystko? Czy zrobiłaś WSZYSTKO, co mogłaś? Słyszę
to i nie wiem. Patrząc w lustro wiem, że niewiele wiem.
Bałam
się tego momentu, ale wiedziałam, że nadejdzie. To trochę tak, jak w
przypadku pewnej kobiety, o której przeczytałam gdzieś w gazecie.
Chorowała na raka, a po "wychorowaniu się", po usłyszeniu, że jest
zdrowa - zdębiała i nie wiedziała jak ma żyć bez raka...
Nie
umiem przewidzieć, kiedy mój obniżony nastrój przestanie być obniżony.
Może to wyciekające emocje, których nie miałam czasu wtedy odczuwać...A
może to podświadome przerażenie przed 12 lutego? Nie zasypiam normalnie,
zasypiam mając pod powiekami drzwi, za którymi w CO odbywa się rezonans
magnetyczny.
To
wszystko norma. Mam świadomość, że to takie ludzkie. Wcale nie jestem
bardzo zdziwiona tym. Tym, że patrzę godzinę w okno, nie zmieniając
pozycji. Tym, że nie wypijam już herbaty, gdy jest ciepła, a przypominam
sobie o jej istnieniu, gdy wystygła.
Wydobrzeję, gdy lato nadejdzie. I gdy dostanę "dobre" kartki po 12 lutego. Prawda?
Hey - 4 pory
Pamiętam tylko, że była wtedy wiosna,
Wiadomo maj, te sprawy drzewa całe w pąkach,
Serce pojemne jak przedwojenna wanna
I pragnienie by ją wypełnić.
Uwiodła mnie przepaść jednego spojrzenia.
Runęłam w nią rozkładając ramiona,
Spadałam całe lato i bym się roztrzaskała,
Gdyby nie spadochron z wyrzutów sumienia.
Wiadomo maj, te sprawy drzewa całe w pąkach,
Serce pojemne jak przedwojenna wanna
I pragnienie by ją wypełnić.
Uwiodła mnie przepaść jednego spojrzenia.
Runęłam w nią rozkładając ramiona,
Spadałam całe lato i bym się roztrzaskała,
Gdyby nie spadochron z wyrzutów sumienia.
Mam czyściutkie sumienie
I bilet pewny do nieba bram.
I bilet pewny do nieba bram.
Do wrót normalności zastukałam zimą,
Gdzieś w okolicy Bożego Narodzenia.
Jestem z powrotem i leżę przy tobie
Czy szczęśliwsza ? Nie wiem, ja nie wiem.
Patrzę na ciebie w nocy, gdy już uśniesz.
Kładę się obok, oglądam nas w lustrze
I widzę, i widzę od lat nieprzerwanie
Podróbkę szczęścia z fabryki na Tajwanie.
Gdzieś w okolicy Bożego Narodzenia.
Jestem z powrotem i leżę przy tobie
Czy szczęśliwsza ? Nie wiem, ja nie wiem.
Patrzę na ciebie w nocy, gdy już uśniesz.
Kładę się obok, oglądam nas w lustrze
I widzę, i widzę od lat nieprzerwanie
Podróbkę szczęścia z fabryki na Tajwanie.
Mam czyściutkie sumienie
I bilet pewny do nieba bram....
I bilet pewny do nieba bram....
Komentarze
Prześlij komentarz