Raport: niedoręczono 2

 30 lipca 2017 o 22:02

Minął rok. Nie powiedziałabym. Jakoś tak sama nie umiem w to uwierzyć. Nie za szybko? Wcale nie zdawałam sobie z tego sprawy. Nie myślałam o tym. Że ta data jest aż tak napęczniała wspomnieniami. A dziś to do mnie dotarło. 

Ty chyba też byś nie powiedziała, że minął rok. To prawda, że czas szybko biegnie, że szybko mknie, że wszystko przemija. Ale aż tak? 

Pamiętam jednak ten dzień, rok temu, bardzo wyraźnie. Byłam poddenerwowana. Chciałam, żeby było wszystko idealnie. Wszystko. A nie było. Pewnie nie pamiętasz, nawet chyba Ci nie opowiadałam. O tym arbuzie. Jak Przecinek łapczywie się go najadł, a potem, prawie przed samą uroczystością... Nie wiem sama, chyba zbyt ważny był to dzień, żeby opowiadać Tobie o tym nieszczęsnym arbuzie.  Zresztą, potem o nim zapomniałam, wyluzowałam się. 

Płakałam. Nawet dużo. Potem w samochodzie dziwiłam się, stojąc w potężnym korku pomiędzy gigantycznymi topolami, że mój "perfekcyjny" makijaż nie opuścił twarzy drogą przez szyję. Wyglądałam przyzwoicie. Ty też wyglądałaś przyzwoicie. Nawet bardzo przyzwoicie. Bałam się Ciebie dotknąć, żebyś się nie rozpadła, taka byłaś śliczna. Wszyscy byliśmy śliczni. Tak myślę. Lekko wystraszeni, ale szczęśliwi. 

Bardzo byłam wzruszona. A to wzruszenie przeplatało się z takim panicznym lękiem, żeby nie utracić tych ważnych chwil, żeby wszystko zarejestrować, zapamiętać, uwiecznić. Bałam się o Przecinka. O Ciebie. Nigdy wcześniej nie wpadłam w panikę, potężne przerażenie na widok laserów dyskotekowych. Potem po cichu śmiałam się, że padaczka to nie rozrywka na ten wieczór. Ale  poza zabawą, moim ulubionym zajęciem było szukanie wzrokiem Ciebie i badanie, czy wszystko gra.
Grało. Jak miało nie grać. Ale byłam wtedy szczęśliwa. Aż się uśmiecham teraz, mimo wszystko. To był taki ładny dzień. I noc. 

Wyczekiwałam go. Wcześniej odliczałam dni. Noc przed, nie mogłam spać, byłam podekscytowana za bardzo, nie mogłam się doczekać.

Jadąc dziś do Ciebie, pomyślałam sobie, że to do imentu głupie, że muszę jechać tam, żeby się "spotkać". Pomyślałam, że oczadziałaś. Zgłupiałaś. "Nie miałaś lepszego miejsca na spotkanie?" Tak dziś pomyślałam, nie powiedziałam tego  na głos. A potem zakręciły mi się w oczach dwie duże, ciepłe, gorące łzy.  I odwróciłam głowę w prawą stronę, żeby nie zauważył tego Przecinek. 

Ciepłe te dni. Do sandałów z zamszu nawpadało mi kamyczków. Niosłam tego słonia z porcelany i myślałam, że chyba Ci się spodoba, skoro  się nie potłukł. Jakby przeznaczone mu było, że ma przeżyć upadek na piaseczyński chodnik. A ja byłam zdumiona. Już prawie chciałam wpaść w szał, gdy zobaczyłam, że wypadł. Usłyszałam brzdęk i widziałam, jak rozpada się na drobinki. Pewnie się zarumieniłam, bo czułam wstyd, Przecinek by się śmiał...A dasz wiarę... Słonik w CAŁOŚCI leżał obok koła. Odetchnęłam z ulgą. Byłoby mi żal. Bo to mój prezent. Lubię słonie. Z uniesioną trąbą  - mają przynosić szczęście. 

Przypomniało mi się, że po pożegnaniu Ciebie, już pod wieczór, pojechałam do Ciebie jeszcze raz. Tak, jakbym chciała sprawdzić. Sprawdzić, czy to naprawdę miało miejsce. Czy tam u Ciebie jest tona kwiatów. Czy pachnie naokoło kwiaciarnią. Chciałam dowodu. Może to mi się tylko śniło? Może to nie działo się naprawdę? Nie śniło mi się. Byłam tam. I byłaś Ty. Ale nie byłam rozczarowana. No tak. 

Boję się. Codziennie. Ty wiesz, czego. Jeśli słuchasz myśli. W sumie nie wiem, co Ty tam teraz możesz. Czy widzisz, czy słuchasz, czy możesz sobie macnąć, powąchać, dotknąć... No nie wiem. Czasem sobie wyobrażam, że możesz... Ale czy możesz...?  Przydałoby się. Na przykład, gdybyś akurat była w pobliżu, a ja miałabym głupie myśli, mogłabyś mnie tak serdeczne pacnąć w łeb. Na poprawę krążenia. Żeby myśleć prężniej. 

Najgorsze są wyobrażenia. Tonę w nich. Insynuacje. Jak one męczą. Jak mam się uwolnić? Schnę.
Rok. Tyle się zmieniło. Jak w to uwierzyć?

Urodziny-SP

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Smok Magdy

Smok wrócił z Anglii do Polski.

Drogi...