Raport: niedoręczono

 27 lipca 2017 o 22:35

Wiesz, najgorsze w tym wszystkim jest to, że tam gdzie teraz jesteś, nie dochodzą żadne listy, nie są dostarczane sms'y i nie ma szans na wykonanie połączenia, które mogłabyś odebrać. Po prostu. Zero kontaktu. Nie ma żadnego adresu e-mail, na który mogłabym napisać. Numer telefonu? Czy jakiś operator umożliwia połączenia? Czy tam jest jakiś zasięg? Jakaś kompletna dezorientacja. Dezinformacja. Bałagan myśli. Plątanina wspomnień. 

Minął miesiąc i jedyne co coraz bardziej mnie dręczy, to niewykorzystany czas. Wiedziałam przecież, co się dzieje. I nie wykorzystałam tego. Ty pewnie nie masz mi za złe, tych obietnic i pomysłów. Pewnie miałaś ważniejsze zmartwienia. A ja teraz wpadam w zamyślenie, kilkanaście razy na dobę i wypominam sobie, ile razy mogłam Cię odwiedzić, jaką książkę mogłam Ci przeczytać, co opowiedzieć i jak złapać za dłoń, za palca chociażby...

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, co mi dawałaś. Przez ten krótki czas, kiedy zdołałyśmy tylko odrobinę się poznać, ja zyskałam kogoś, kto trzymał mnie w pionie. Nic przecież nie robiłaś szczególnego. Byłaś. Czasem zamieniłyśmy kilka zdań, czasem kilka uśmiechów. Czasem obejmowałyśmy się czułym, ciepłym gestem. 

To wszystko zdarzyło się nam zbyt szybko. Trwałam w tym  i było mi ciężko, ale byłam przyzwyczajona. Pogodzona. Taki los nas wszystkich spotkał, ale byłaś w tym dzielna i wierzyłam, że tak pozostanie. Że wytrwasz, a wszystko skończy się inaczej. 

Trwałam dzięki Tobie w pionie. To prawda. Dzięki Tobie. Byłaś najbliższą osobą z tym jednym pierwiastkiem, który spędzał mi sen z powiek, sama wiesz czemu. Ale pokazywałaś mi, że ten pierwiastek można tak ładnie stłamsić, zagubić w sobie, zniszczyć, unicestwić. Wierzyłam w Ciebie, zawsze. No, może nie zawsze. Czasem siadałam w kuchni przy szufladzie z talerzami, załamywałam ręce i łzy ciekły mi po policzkach, drżała szyja. Ale to już wtedy, gdy byłaś w szpitalu, gdy już nie mogłaś nic mi odpowiedzieć. Wtedy trochę zwątpiłam, ale to zwątpienie trwało góra piętnaście minut. Potem parzyłam herbatę, szłam się przewietrzyć albo wsiadałam w samochód i jechałam do Mamy. I następnego dnia znowu byłam pełna wiary w Ciebie. 

Czekałam na coś, to prawda. Ale nie umiałam nigdy określić tego, na co czekam. Czasem w nocy, gdy myślałam o złych rzeczach, gdy strach przepełniał mnie całą, bo byłam sama w domu, na ułamki sekundy wyobrażałam sobie, jaki będzie świat bez Ciebie. Naprawdę. Potem zastygałam w bezruchu, otaczało mnie ogromne zimno, a za moment poprawiałam myśli. Nie ma świata bez Ciebie. Nie ma dnia bez Ciebie. Gdy spałaś, spałaś tylko chwilę. Człowiek musi spać, żeby regenerować siły. Żeby potem wstać, wypoczętym, rześkim, wesołym i radosnym. 

Brak, jaki po Tobie odczuwam, jest potężny. Sama jestem zszokowana. Nie rozmawiałyśmy przesadnie często, niecodziennie przecież... Nie widywałyśmy się codziennie. Ale ja codziennie o Tobie myślałam. Mój kalendarz był przepełniony zapiskami o wizytach u lekarzy. O której, u jakiego, po co. Zapisywałam wszystko, nawet nie wiem teraz, po co? Wszystko mnie interesowało, chciałam być na bieżąco. Pomóc. Pamiętać. Może też po to, żeby lepiej opiekować się Przecinkiem? Chciałam otoczyć Cię opieką, tak jak opiekuję się swoją miłością. 

Nie wiem, co mam dalej robić, wiesz? Jak kierować myśli. W którą stronę. Jak ratować się od załamania nerwowego. Wraz z Tobą odeszła część mojej nadziei na wszystko. Dawałaś mi tak dużo siły, że teraz czuję, jakbyś wyrwała ze mnie połowę mięśni. Brakuje mi Ciebie, a właściwie myśli, że jesteś. Że jesteś gdzieś, te dziesięć kilometrów ode mnie, że jest szansa, że... Że sama wiesz. Że wszystko inaczej...

Nie przypuszczałam, że na miesiąc po wszystkim, będę czasami zatrzymywać się i ronić pojedyncze łzy, najczęściej w samochodzie, słysząc piosenkę, którą wiem, że lubiłaś. Nie przypuszczałam, że pozostaniesz we mnie tak głęboko. 

Brakuje mi czasem pamięci, żeby zapisać wszystko, co chciałabym napisać. 

Biały słoń. Jest teraz ze mną, ale oddam go Tobie. Jeszcze mi się nie przyśniłaś,  ja trochę boję się Ciebie wyśnić. Ale wiem, że jednak chciałabym Cię zobaczyć. 

Chciałabym też, żebyś była tam bezpieczna i beztroska. Ale nie wiem, czy tak jest. No bo...Sama wiesz, żaden e-mail, żaden numer telefonu... 

60041829

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

40, które jest 115.

Smok wrócił z Anglii do Polski.

Smok Magdy