T jak tęsknota
20 września 2017 o 21:53
Co to jest tęsknota?
Tęsknota to wyjmowanie z kosza na pranie koszulki, która nasączona jest zapachem skóry i perfum. To meldowanie się przy oknie, gdy tylko słychać pracujący silnik samochodu. To dzwonienie, nawet wtedy, gdy to grozi solidną kłótnią, bo w pracy bywa to niekoniecznie dobre posunięcie. To spanie na tej drugiej, nie mojej poduszce. Tęsknota to nieodłączny element przyzwyczajenia.
Lubię tęsknić. Ale tylko dlatego, że mam możliwość ugasić tę tęsknotę. Po 16 godzinach. Po dwóch godzinach. Po kilku minutach, gdy wracam z kuchni. Mogę dotknąć. Ramię, ciepłe, twarde. Albo kawałek czoła, dziurkę obok której jest klips, wystający, płaski. Najpierw jedna dziurka, potem druga, trzecia i czwarta nieopodal ucha. Czasem śledzę bliznę. Wiem, gdzie się rozpoczyna, wiem, gdzie jest jej koniec. Czasem dotykam. Ale nie często, bo mnie to boli w palec.
Nie chcę się przyzwyczajać. Do nikogo i do niczego. Bo to nie jest dobre wyjście. Ale jak nad tym zapanować? Wiem, ile łyżeczek cukru wsypać do jego kubka z herbatą. Która musi być mocna, ciemna, intensywna. Wiem, które części ciała ma najzimniejsze, a gdzie nie lubi dotyku, bo gilgocze. Wiem, jakie czyny spowodują siarczyste przeklęcia. Wiem, jakie błędy językowe lubi popełniać. Znam na pamięć drgnięcia kącików ust w uśmiechu.
Na pamięć. Tyle drobnych głupot. Sposób trzymania długopisu. Sposób chodzenia. Sposób trzymania kierownicy. Pamięć przeklęta?
Można tęsknić na zapas. Leżąc boleśnie wciśniętym w ramię. Trzymając palce na dżinsowych spodniach w kolejce do lekarza. Przeczesując włosy paznokciami. Zeskrobując z wargi strupek. Można tęsknić podając gorącą herbatę nad stołem.
Krzyczy, przez śmiech, gdy wchodzę nieśmiało do łazienki i stoję. Bez celu. Towarzyszę. Mruczy, gdy zaglądam przez ramię do telefonu. Unosi brew, gdy chodzę za nim, gdy działa w garażu.
A gdy dopada mnie nuda, nie mogę znaleźć sobie zajęcia, podchodzę i wtykam nos w szyję. W tętnicę. Stoję, leżę, siedzę. Z nosem w Jego szyi. A niech ktoś odpowie, dlaczego?
Co to jest tęsknota?
Tęsknota to wyjmowanie z kosza na pranie koszulki, która nasączona jest zapachem skóry i perfum. To meldowanie się przy oknie, gdy tylko słychać pracujący silnik samochodu. To dzwonienie, nawet wtedy, gdy to grozi solidną kłótnią, bo w pracy bywa to niekoniecznie dobre posunięcie. To spanie na tej drugiej, nie mojej poduszce. Tęsknota to nieodłączny element przyzwyczajenia.
Lubię tęsknić. Ale tylko dlatego, że mam możliwość ugasić tę tęsknotę. Po 16 godzinach. Po dwóch godzinach. Po kilku minutach, gdy wracam z kuchni. Mogę dotknąć. Ramię, ciepłe, twarde. Albo kawałek czoła, dziurkę obok której jest klips, wystający, płaski. Najpierw jedna dziurka, potem druga, trzecia i czwarta nieopodal ucha. Czasem śledzę bliznę. Wiem, gdzie się rozpoczyna, wiem, gdzie jest jej koniec. Czasem dotykam. Ale nie często, bo mnie to boli w palec.
Nie chcę się przyzwyczajać. Do nikogo i do niczego. Bo to nie jest dobre wyjście. Ale jak nad tym zapanować? Wiem, ile łyżeczek cukru wsypać do jego kubka z herbatą. Która musi być mocna, ciemna, intensywna. Wiem, które części ciała ma najzimniejsze, a gdzie nie lubi dotyku, bo gilgocze. Wiem, jakie czyny spowodują siarczyste przeklęcia. Wiem, jakie błędy językowe lubi popełniać. Znam na pamięć drgnięcia kącików ust w uśmiechu.
Na pamięć. Tyle drobnych głupot. Sposób trzymania długopisu. Sposób chodzenia. Sposób trzymania kierownicy. Pamięć przeklęta?
Można tęsknić na zapas. Leżąc boleśnie wciśniętym w ramię. Trzymając palce na dżinsowych spodniach w kolejce do lekarza. Przeczesując włosy paznokciami. Zeskrobując z wargi strupek. Można tęsknić podając gorącą herbatę nad stołem.
Krzyczy, przez śmiech, gdy wchodzę nieśmiało do łazienki i stoję. Bez celu. Towarzyszę. Mruczy, gdy zaglądam przez ramię do telefonu. Unosi brew, gdy chodzę za nim, gdy działa w garażu.
A gdy dopada mnie nuda, nie mogę znaleźć sobie zajęcia, podchodzę i wtykam nos w szyję. W tętnicę. Stoję, leżę, siedzę. Z nosem w Jego szyi. A niech ktoś odpowie, dlaczego?
Komentarze
Prześlij komentarz